Jan Englert po kilku miesiącach burzliwego finału kariery w Teatrze Narodowym wciąż znajduje się w centrum uwagi. Jego decyzja o wystawieniu Hamleta jako ostatniej produkcji jako dyrektora artystycznego wywołała falę krytyki – głównie ze względu na obsadzenie żony, Beaty Ścibakówny, oraz córki, Heleny Englert, w kluczowych rolach. Media i publiczność szybko nazwały to nepotyzmem, podnosząc pytania o transparentność i etykę przy podejmowaniu decyzji w instytucjach kultury.
Skandal nepotyzmu wokół "Hamleta"
Reakcje nie ograniczyły się jedynie do komentarzy w prasie. Na forach internetowych powstały długie dyskusje, w których uczestnicy podzielili się swoimi odczuciami:
- Niektórzy podkreślali, że rodzinna obsada nie musi oznaczać automatycznego faworyzowania, zwłaszcza gdy aktorzy są uznanymi talentami.
- Inni wskazywali na brak otwartego konkursu, co budziło wątpliwości co do przejrzystości procesu castingowego.
- Jednak najgłośniejsze były głosy, które obawiały się, że taki precedens może osłabić zaufanie do instytucji kulturalnych.
Englert bronił swojej decyzji, podkreślając, że musiał przekonać Helenę do roli przez prawie miesiąc. Według niego, córka początkowo wahała się ze względu na presję związaną z publiczną krytyką, ale ostatecznie podjęła wyzwanie z własnej woli.

Nowy projekt jako artystyczna odpowiedź
Jeszcze przed zakończeniem kadencji, 81‑letni aktor zaskoczył widzów premierą sztuki Żar. Spektakl, oparty na tematach pogodzenia się z przeszłością i akceptacji niepełnej wiedzy o niej, jest postrzegany przez krytyków jako subtelna metafora własnych doświadczeń Engla w teatrze. Reżyser, znany ze swojego wrażliwego podejścia do ludzkich emocji, użył scenariusza jako platformy do przemyślenia własnej roli w święcie i kryzysie.
Wiele recenzji wskazuje, że „Żar” nie jest jedynie teatralnym projektem, lecz także formą autoprezentacji, w której Englert zwraca się do widza z pytaniem o autentyczność i iluzję w świecie sztuki. Jego wypowiedzi po premierze podkreślają, że otaczające go „gęste zarośla domysłów i mitów” powstały latami, a ostatnie wydarzenia jedynie przyspieszyły ich rozprzestrzenianie.
Co ciekawe, kontrowersja wokół Hamleta przyniosła nieoczekiwany efekt uboczny – spektakl notuje rekordowe frekwencje. Englert zauważył, że bilety sprzedają się codziennie w pełni, a teatr może już planować dalsze sesje aż do końca roku. Aktor żartobliwie przyznał, że gdyby to była jego prywatna scena, mógłby zaplanować podobną akcję jako strategię marketingową.
Pomimo burzliwego okresu, Englert wyraźnie zaznaczył, że nie odczuwa żalu z powodu odejścia. W wywiadzie podkreślił gotowość do współpracy z następcą, Janem Klatą, i zapewnił, że „teatr żyje dalej, a ja nadal będę wspierał jego projekty, choć z innej perspektywy”.
Historia Jana Englaerta ukazuje, jak cienka jest granica między artystycznym wolnym wyrazem a oczekiwaniami społecznymi, a także jak publiczność może jednocześnie potępiać i przyciągać się do kontrowersji. W kolejnych miesiącach pozostaje obserwować, jak nowy dyrektor poprowadzi Teatr Narodowy i czy „Żar” stanie się punktem zwrotnym w postrzeganiu legacya jednego z najważniejszych polskich aktorów.
Napisz komentarz